Zasada równego traktowania
Tradycją, sięgającą epoki oświecenia jest podkreślanie prawa wszystkich obywateli do równego traktowania. Jest powszechnie przyjęte, że wszystkie osoby przebywające na terytorium danego państwa powinny być traktowane, przez organy tego państwa tak samo. Dotyczy to zasadniczo osób, które posiadają porównywalne kwalifikacje, podobne wykształcenie i ich sytuacja faktyczna jest zbliżona.
Oczywiście chodzi w tym przypadku nie o to, żeby wszyscy byli traktowani identycznie, ale o to, żeby niektóre osoby należące do mniejszości w danej społeczności, nie były, z powodu tej przynależności, traktowane gorzej. W tym celu, na przestrzeni ostatnich 250 lat, społeczeństwa i państwa wydawały różnego rodzaju deklaracje i akty prawne, aby zapobiegać dyskryminacji. Można tu zaliczyć w pierwszej kolejności: Deklarację Praw Człowieka i Obywatela z okresu Rewolucji Francuskiej, Powszechną Deklarację Praw Człowieka ONZ z 1948 roku, Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, Kairską Deklarację Praw Człowieka w Islamie, oraz Europejską Konwencję Praw Człowieka, na podstawie której działa Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W aktach tych podkreśla się i promuje równość wszystkich obywateli wobec prawa. Obecnie tylko nieliczne państwa zawierają w swoim systemie prawa elementy nierówności. Zaliczyć tu można przede wszystkim państwa z kręgu kultury islamskiej. Ponadto takie kraje jak Chiny i Wietnam, które formalnie nie zerwały z komunistyczną przeszłością i nadal sankcjonują pewien zakres nierówności wynikającej z przepisów prawa, dając pewnym grupom społecznym określone przywileje.
W ostatnich latach daje się zauważyć pewien nowy trend w promowaniu równego traktowania. Jest to widoczne, szczególnie w krajach Europy i Północnej Ameryki. Polega on na tym, że działacze społeczni dopatrują się działań dyskryminacyjnych we wszelkich faktycznych nierównościach. Nie jest żartem, iż dopatruje się dyskryminacji w istnieniu podziału na mężczyznę i kobietę. Ten kierunek ostatnio jest bardzo dynamiczny i jest nazywany „filozofią lub ideologią gender”. Niektórzy twierdzą, że jest to kierunek nauki i udowadniają, iż metodami chirurgicznymi można zmienić kobietę w mężczyznę i odwrotnie. Osobiście uważam to za przerażający kierunek rozwoju społeczeństwa, ale w tym krótkim artykule nie będziemy się dalej zajmowali tym problemem.
W tak ukształtowanej sytuacji Rada Europy wspólnie z Parlamentem Europejskim, szczególnie w ostatnich latach, wydała liczne akty prawne promujące zasady równości idące w kierunku wyżej opisanym. Na grunt polski ustawodawstwo to jest przenoszone głównie ustawą z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania. Ramy zasady równego traktowania i kierunek jej rozwoju ustawa określa w art. 1, należą do nich obszary i sposoby przeciwdziałania naruszeniom zasady równego traktowania ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną oraz organy właściwe w tym zakresie. Formalnie rzecz biorąc, dla polskiej kultury prawnej wyżej wymienione regulacje to nic nowego, gdyż Polska zawsze należała do państw o dużym zakresie tolerancji i przodowaliśmy w tej dziedzinie w skali światowej. Wspomnę tu chociażby Akt Konfederacji Warszawskiej z 1573 roku, wprowadzający zasadę tolerancji i równego traktowania ze względu na wyznanie. Był to ewenement na skalę światową. W tym samym czasie, w krajach europejskich, toczyło się wiele wojen religijnych. Późniejsza ikona praw obywatelskich i równości, Francja rok wcześniej zapisała się rzezią Hugenotów w noc św. Bartłomieja w 1572 roku. A w późniejszym okresie Rewolucja Francuska „wprowadzała” swobody obywatelskie i równość, mordując mieszkańców Wandei, w liczbie dziesiątek, a prawdopodobnie setek tysięcy. Do tego można dodać fakt, że odrodzona Polska w 1918 roku, jako drugie na kontynencie europejskim państwo, zapewniła kobietom prawo głosowania w wyborach. Ponadto, nowoczesny Kodeks Napoleona, wprowadzony w Księstwie Warszawskim na początku XIX w., był w zakresie równouprawnienia kobiet oraz sytuacji dzieci pozamałżeńskich, w stosunku do ustawodawstwa I Rzeczypospolitej, krokiem wstecz. Biorąc pod uwagę wyżej przytoczone fakty pragnę podkreślić, że posiadamy piękne tradycje i nie mamy się czego wstydzić w tym zakresie. Czy z tego powodu uważam wyżej wymienione ustawodawstwo za zbędne? Raczej nie. Formalnie rzecz biorąc nie mam większych zastrzeżeń do tych przepisów, poza jednym generalnym zastrzeżeniem. Obecnie dominuje zasada masowego regulowania przepisami prawa wszystkich przejawów życia społecznego. Powoduje to pewien zamęt i chaos. W sytuacji, gdy w obiegu prawnym funkcjonuje wiele tysięcy aktów prawnych, to ich znajomość jest iluzoryczna, nawet fachowcy mają z tym problemy. Taka sytuacja rodzi obawy wybiórczego stosowania prawa. Są grupy społeczne, które posiadają dużą siłę przebicia i promują one wybiórczo tylko te przepisy, które dają im pewne korzyści, często wyrywają je z kontekstu, dokonując nieuprawnionej wykładni. Powoduje to wrażenie stronniczości przepisów prawnych i dominacji, często marginalnych środowisk.
Zgodnie ze starą rzymską zasadą, że chcącemu nie dzieje się krzywda, należy apelować do czytelników o zachowywanie pewnej asertywności. Tolerowania odmienności, bez zachowań dyskryminacyjnych, ale z jednoczesnym podkreślaniem swoich praw i przekonań. Zapewne wielu zaskoczę, gdy stwierdzę, że w naszym społeczeństwie czuję się dyskryminowany z uwagi na swoją wiarę. Ogromna większość społeczeństwa określa się mianem katolików. Ponadto przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, wręcz zabiegają o poparcie hierarchii kościelnej, ale z drugiej strony dyskryminują katolików. Jak to możliwe? Najpierw, dla zobrazowania kontekstu, zadam kilka pytań. Pierwsze, jak zostałaby skomentowana sytuacja, w której na przyjęciu zorganizowanym przez starostę lub burmistrza, zaproszonym gościom wyznania mojżeszowego, podaje się ostentacyjnie wieprzowinę. Albo gdyby burmistrz miasta zaprosił organizacje społeczne, w tym ortodoksyjnych muzułmanów, na spotkanie i także serwowano wieprzowinę bez możliwości wyboru innej potrawy. Myślę, że reakcje byłyby jednoznaczne. Wszyscy krzyczeliby o nietolerancyjnym zachowaniu władz. A teraz, jak określić sytuację, gdy na przyjęciu organizowanym przez władze samorządowe, za publiczne pieniądze, w piątek podaje się tylko potrawy mięsne bez możliwości wyboru. Dla osoby kierującej się katolickim światopoglądem, taka sytuacja jest mało komfortowa. Ja rozumiem, że dla większości osób odpowiedzialnych za taką sytuację, tak jest wygodnie. Ale jeżeli społeczeństwo uznaje, iż w ramach tolerancji osoby homoseksualne mogą przyjść do szkoły i pokazywać moim dzieciom, jakie czynności wykonują w łóżku dwaj panowie, czy dwie panie, bo wymaga tego „światłe” społeczeństwo, to ja proszę o odrobinę zrozumienia dla mojej „zachcianki”, aby w piątek spożywać rybę, a nie schabowego. Do takiego wniosku doszedłem czytając wyżej cytowaną ustawę. Myślę, że tolerancja i zasada równego traktowania to dobre wynalazki, ale nie mogą być wybiórczo traktowane.